Descrizione del quadro
Esej napisany na okazję prezentacji obrazu pt. ”Matka Boża Szukająca Gospody” (olej, płótno, 127 x 80 cm) w kościele parafialnym p.w. Matki Boskiej Częstochowskiej w Katowicach - Podlesiu w niedzielę wigilijną A.D. 2017.
Szanowni Parafianie,
Jest mi miło, niezwykle miło, że po latach mam znów zaszczyt i przyjemność zaprezentować Państwu swój kolejny obraz przeznaczony do wnętrza naszego kościoła. To, że stoję tutaj przed Państwem, jest w pierwszej kolejności zasługą Pań z naszej Rady Parafialnej i Ich jakże szlachetnej idei odnowy ponad 100 letniej podleskiej tradycji związanej z przypowieścią o „Matce Bożej Szukającej Gospody” - jak również ks. Proboszcza, który owej idei okazał przychylność oraz pełne zaangażowanie na rzecz jej urzeczywistnienia.
Kiedy spotkałem się na początku z wszystkimi wyżej wymienionymi osobami w mojej pracowni, padła m.in. propozycja, bym na okoliczność prezentacji obrazu w kościelnym wnętrzu napisał parę słów od siebie; od siebie - jako malarza, by z tej właśnie perspektywy przybliżyć Państwu swoje podejście do podjętego zadania. - Zatem z przyjemnością, ale też i w poczuciu odpowiedzialności za słowo, postaram się pokrótce wprowadzić Państwa głębiej w temat tego naszego wspólnego przedsięwzięcia.
Przedsięwzięciu temu przyświeca idea, by wspomnianej podleskiej tradycji nadać znacznie szerszy wymiar - by nie tylko móc ową tradycję skutecznie podtrzymać, ale może przede wszystkim - byśmy za jej przyczyną uświadamiali sobie wszyscy w sposób dojrzały wagę i znaczenie splotu przeciwieństw, które spotkały Maryję już na samym początku Jej świętego, Boskiego macierzyństwa.
Wychodząc z tych przesłanek i przyjmując zamówienie na realizację tego tak ważkiego tematu, założyłem sobie jego zobrazowanie w symbolicznym, możliwie czytelnym ujęciu. By tego dokonać, temat „Maryi, Niepokalanej Matki Szukającej Gospody” wymagał jednak w pierwszej kolejności pogłębionych refleksji, a zarazem pewnych rozważań natury psychologicznej, które w tej malarskiej kompozycji stanowią bez wątpienia podstawę jej formalnych rozwiązań. Tą drogą rodziła się powoli klarowna koncepcja przyszłego obrazu - takiego, jaki z przekonaniem chciałbym namalować.
Pragnąc zatem wybrać tą najwłaściwszą drogę celnej malarskiej interpretacji podjętego tematu, starałem się przede wszystkim dogłębnie rozważyć myśl przewodnią przypowieści o poszukiwaniu Gospody - czyli czasowej gościny w domu cudzym - i na bazie tych przemyśleń postarać się zbudować kompozycję ukazującą w rzeczywistym świetle dramatyczną wręcz sytuację Świętej Rodziny, która osamotniona pośród ludzi, pozostawała w rozpaczliwym poszukiwaniu choć najmniejszego kąta dla siebie. Z tej perspektywy postrzegania tematu uświadomiłem sobie, że - by prawdziwie przekazać i zobrazować istotę rzeczy, należałoby sugestywnie i wymownie ukazać taki oto moment, kiedy to zdani na łaskę lub niełaskę ludzi - brzemienna Maryja wraz z Józefem oczekują oto na odpowiedź gospodarza przed jedną z wielu kolejnych bram, wejść i drzwi - która podobnie, jak wszystkie poprzednie, za chwilę zostanie przed nimi na głucho zamknięta… - I tak oto nie było litości, nie było zrozumienia w żadnej napotkanej w Betlejem Gospodzie: ludzie pozostawali ślepi i głusi na czyjąś niedolę. Pozbawieni empatii, czułości i wrażliwości, kupowali sobie spokój owym wyniosłym przymknięciem drzwi, bądź też tłumili swoje sumienie w ogóle ich nie otwierając, byleby odgrodzić się od problemu, który tak na dobrą sprawę przecież zupełnie nie był ich problemem…
Tak oto wyglądały ostatnie godziny, być może dni przed przyjściem na świat naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa… - Dzisiejszy niedzielny, wigilijny dzień jest więc tą ze wszech miar wyjątkową chwilą, niepowtarzalną wręcz okazją, abyśmy wszyscy tu zgromadzeni szczerze zechcieli - w przeciwieństwie do mieszkańców Betlejem - przyjąć Jego stroskaną, ale wciąż pełną jeszcze ufności matkę pod dach naszego kościoła, bowiem są to ostatnie chwile Jej daremnych dotąd poszukiwań… - Byśmy tak autentycznie wręcz zapragnęli gorąco obdarzyć Ją ciepłem naszych serc w akcie zadośćuczynienia wobec tych wszystkich bolesnych doświadczeń, których nie oszczędzał Jej los w bezowocnym niestety poszukiwaniu owej jednej jedynej chociaż gościnnej gospody…
Wróćmy zatem po tej krótkiej dygresji ponownie do obrazu, na którym przedstawiłem - jak Państwo widzicie - młodziutką, delikatną Maryję pozostającą w niemym, ufnym oczekiwaniu na zrozumienie; spoglądającą z melancholią, ale pomimo to wciąż z nadzieją prosto w oczy każdemu, kto właśnie otworzył przed Nią te symboliczne drzwi swojego domu - Maryję podkreślającą swój błogosławiony stan złożonymi na łonie dłońmi - z troską i z miłością tulące swoje nienarodzone jeszcze dziecię. Wreszcie Maryję pochylającą się z ufnością i oddaniem w stronę Józefa, któremu zawierzyła przecież swoje i swojego dziecka pełne bezpieczeństwo… Ten zaś troskliwie Ją obejmując - wymownie zwraca tym gestem uwagę na Jej odmienny stan, dyskretnie sugerując ich dramatyczną w tych okolicznościach sytuację. I tak oto pozostając w upokarzającym oczekiwaniu, bezradni - wciąż pokładają nadzieję w drugim człowieku… Zależni od innych, niezmiennie odtrącani, zdani na łaskę lub niełaskę losu.
Aby pogłębić dramaturgię chwili - a tym samym nadać tej kompozycji stosowną do podjętego tematu siłę wyrazu, ukazałem tych dwojga dobrych, zagubionych ludzi w klimacie nocnej scenerii; a więc w rozpaczliwej już sytuacji nieuchronnie rodzącej ich niepokój i wszelkie najgorsze obawy… Osamotnieni i odtrąceni wskutek ludzkiej obojętności, nie są w tej samotności jednak sami… Przyświeca im wielka, najjaśniejsza na nocnym niebie gwiazda - widoczny gołym okiem symbol Bożej Obecności i Bożego Błogosławieństwa - zwiastunka znaczącego, niezwykłego wydarzenia! Pozostałe zaś pomniejsze trzy gwiazdy symbolizują obecność Świętej Rodziny - Maryi i Józefa oraz mającego wkrótce się narodzić – Jezusa Chrystusa.
Niemniej symboliczne w tym obrazie znaczenie ma zastosowana w nim wyrazista gra światła i cienia, poprzez którą nie tylko zamierzyłem stworzyć określony nastrój obrazu, ale i stosując owo światło – spowodować, by funkcjonowało ono w tej sakralnej kompozycji jako zasadniczy środek ekspresji o wymiarze duchowym. Zastosowałem więc maksymalne kontrasty tam, gdzie znajdują się najważniejsze fragmenty obrazu; światłem wydobywam to, na co w pierwszej kolejności pragnę zwrócić uwagę. Świetliste otoki wokół głów Maryi i Józefa - czyli tzw. nimby - symbolizują Ich duchowe światło i podkreślają Ich świętość, natomiast główne źródło światła stanowiące dominantę w tym obrazie - jest ściśle związane z nienarodzonym jeszcze Zbawicielem, rozświetlając duchową świetlistością obraz jakby „od środka”. - To światło błogosławionego łona, które wkrótce wyda na świat maleńkiego Chrystusa - Chrystusa będącego - jak głosi przecie dobra nowina - Światłością tego świata!
Cała ta kompozycja malarska - prócz powyższej symboliki - pomyślana zaś została tak, iż każdy z nas, znalazłszy się przed tym obrazem, znajduje się równocześnie w roli owego właściciela Gospody, który właśnie zastał u progu swego domu proszących o wsparcie ludzi. - I jak ten Gospodarz, spotykamy się oto „twarzą w twarz” z wymownym oczekiwaniem tej ubogiej pary… - W tym momencie nurtuje mnie jedno istotne pytanie: a jak my postąpilibyśmy - ja, ty, my wszyscy w tej właśnie sytuacji? Jak byśmy tak naprawdę zareagowali? Czy odezwałoby się w naszym sercu współczucie i zrozumienie, którego sami czasami tak bardzo potrzebujemy??...
Pozostawiam zatem siebie i Państwa wobec tak zadanych pytań, a ten obraz niech pozostanie źródłem pogłębionych refleksji w ciszy swego sumienia.
Grzegorz Bialik / grudzień, 2017r.